Cześć! Witam Was serdecznie w nowej serii na moim blogu, którą zamierzam poświęcić:
Anglii. Dzisiaj chciałabym napisać co nieco na temat rzeczy, które zaskoczyły mnie w tym kraju. Opowiem Wam właśnie o faktach/rzeczach/ zjawiskach, które podczas pierwszego kontaktu okazały się dla mnie czymś nowym i odmiennym. W pierwszym wpisie zacznę dzisiaj od czegoś podstawowego. Zapraszam więc na
Anglia moimi oczami. Co zaskoczyło mnie w: MIESZKANIE
Na pierwszy rzut idą:
dwa krany. Kiedy przyjechałam tutaj w lipcu po raz pierwszy to nie mogłam uwierzyć, że tak naprawdę jest. Chłopak opowiadał mi o tym wcześniej, ale nie mieściło mi się to troszkę w głowie. No bo jak? Dwa krany? Nie do pomyślenia dla mnie! Do dzisiaj tego nie mogę zrozumieć. Bo jak tutaj nie poparzyć rąk podczas mycia, kiedy z kurka z ciepłą wodą po chwili zaczyna lecieć wrzątek? Nie wiem, czy komuś zależało na oszczędzaniu i wpadł na pomysł, że wszyscy będą zatykać np umywalkę, nalewać odrobinę ciepłej i odrobinę zimnej wody i wtedy myć ręce? Być może. Ja za tym nie przepadam i cieszę się, że np w kuchni mamy normalny zlew z jednym poręcznym kurkiem. Dwa krany zdecydowanie nie są wygodne, ale nie ukrywam kiedy nie mamy wyjścia można się do nich przyzwyczaić i nauczyć z nimi żyć.
Będąc już przy kwestiach wody i także łazienki to wchodząc proszę nie szukać pstryczka. Najczęściej spotkacie się z
włącznikiem na...sznurek! Ot moja landlordka zaszalała i zafundowała mi kolorowe kuleczki na końcu, zapewne w celu ozdoby. Fakt moim zdaniem śmieszny i kompletnie staromodny, ale jak już zdążyłam poznać Anglików, to większość z nich ma takie kwestie głęboko w poważaniu i kochają przede wszystkim starocie, dlatego niech nikogo sznurek jako włącznik do światła nie zdziwi.
Trzeci punkt na liście to:
spłuczka w toalecie. W bardzo wielu napotkacie się na pewno na "wajchę". Ile to ja się na początku namęczyłam, no bo szarpałam i szarpałam w dół, a tam nic. U Nas nie ma takiego problemu, bo jedno pociągnięcie sprawia, że dzieje się to co powinno, ale jeśli kiedykolwiek zdarzy Wam się być w toalecie na mieście czy u kogoś w starszym mieszkaniu, polecam szybkie 2-3 szarpnięcia i powinno być ok. Temat może śmieszny, ale chcę Was przygotować na wszystko.
Kończąc wodne tematy chciałabym poruszyć kwestię
ciepłej wody w kranie. Jeśli nie traficie na mieszkanie w bojlerem gazowym, typowym jak w Polsce, to może być tak, że zajdzie potrzeba abyście pamiętali o tym, by wodę zagrzać. My na nowym mieszkaniu mamy opcję, na włącznik jak do światła (nie sznurek ) i kiedy idziemy spać, co 2-3 dni musimy pstryczek wcisnąć, by przez kilka dni mieć ciepłą wodę zarówno do kąpania jak i do mycia naczyń. Gorzej jak się komuś zapomni, ale zazwyczaj dajemy radę. W upalne dni miałam wrażenie, że ciepło pojemnik wodą urzymywał dłużej, w chłodne zazwyczaj grzejemy co dwa dni. Początkowo trzeba uważać, bo z kurka z ciepłą wodą leci wrzątek, ale z czasem nie trzeba posiłkować się zimną wodą z drugiego kranu.
Czas na omówienie kwestii
prądu i doładowań na tzw. sticka. Kiedy Szymon po raz pierwszy pokazał mi coś co wygląda jak mała przenośna pamięć do komputera, nie ukrywam, że byłam zdziwiona. Kiedy przeprowadziliśmy się z mieszkania w którym miałam normalny licznik, na drugie prądem na doładowanie, początkowo obawiałam się, kontrolowałam co dziennie czytnik, sprawdzałam ile ubyło. Teraz już kompletnie na to nie zwracam uwagi. Kiedy zauważycie, że na ekranie suma zmierza ku końcowi, wyjmujecie sticka i udajecie się aby go doładować, za dowolną sumę. My swojego zawsze uzupełniamy na stacji benzynowej. Moim zdaniem jest to fajne rozwiązanie, jeśli lubicie kontrolować koszty i nie chcecie ze zdenerowaniem czekać na rachunek. Nie ma kasy? Kupujemy prąd za 10 funtów. Jest jej troszkę więcej, to wydajemy np 30. Kto jak woli.
Kontakty w Anglii. Temat zapewne wielu osobom znany. Na to warto być przygotowanym. Trzeba mieć specjalną przejściówkę do wszystkich swoich urządzeń, które zabieracie ze sobą, np do ładowarki od telefonu. Ja znalazłam sposób na obejście przejściówki, ale tego oczywiście nikomu nie polecam, była to kwestia ekseprymentu.Tutejsze gniazdka nie mają dwóch bolcy, tylko trzy i takie kontakty wyglądają zupełnie inaczej. Praktycznie przy każdym znajduje się też włącznik on/off. Nie trzeba więc za każdym razem odłączać czajnika, kuchenki czy okapu, wystarczy tylko przełączyć na off i można jechać śmiało na wakacje.
Ostatnim z udziwnień i drastycznych odmienności Anglików, od tego z czym spotkałam się w kraju, po kranach i gniazdkach, są
okna. Otwierają się na zewnątrz a nie do wewnątrz. I wszystko było w porządku, do czasu kiedy nie zachciało mi się ich umyć. No bo jak? Nie da się! Zgłupiałam. I co się okazało? Tutaj albo się okien, nie myje (uwierzcie mi że tak jest), albo zamawia się pana/panią który to zrobi za Was (opcja jeśli mieszkacie wyżej niż na parterze oczywiście) lub przyjeżdża ktoś wyznaczony przez landlorda. Dziwne? Ewidentnie wszystko tutaj musi być inne...;)
I na koniec taki mały rodzynek.
Nasze drzwi od pokoju. Kto pomoże? Drzwi sa krzywe czy może podłoga? Kiedy to poraz pierwszy zobaczyłam, nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać. Bardzo trudno znaleźć kąty proste wbrew pozorom w typowym angielskim budownictwie, a krzywe podłogi pokrywają często standartowe
wykładziny, ot takie jak na zdjęciu. Kiedy zaglądałam po raz pierwszy do łazienki w naszym mieszkanku modliłam się by nie było w niej
dywanu, bo do i takich paradoksów tutaj dochodzi. Nie wiem jakim cudem można wpaść na genialny pomysł posiadania dywanu w miejscu gdzie leje się woda, ale cóż, oni chyba kochają ten rodzaj wykończenia. Zapraszam przy okazji do angielskiego pubu czy gorzej, klubu. Dywan na dywanie. I teraz wyobraźcie sobie ten smród! Mi się to osobiście w głowie nie mieści, ale o tym kiedy indziej.
I to by było na tyle z mojej małej wycieczki bo dziwnych detalach w Naszym mieszkaniu. Jestem ciekawa o ilu kwestiach już wiedzieliście, a może czymś jeszcze udało mi się Was zaskoczyć.
Jeśli znacie inne rzeczy które zaskoczyły Was w Anglii albo innych krajach, czekam na komenatrze. Będzie mi bardzo miło powymieniać się z Wami doświadczeniami. Jeśli macie też pomysły na kolejne wpisy o Anglii, czekam na propozycje.
Ściskam Was mocno