środa, 16 kwietnia 2014

Pytanie do Was - produkty z Polski bez których nie wyobrażacie sobie życia?

W miejscowości w której mieszkam są 4 polskie sklepy w których zawsze mogę znaleźć zarówno spożywcze jak i kosmetyczne produkty, za którymi w UK mogę tęsknić. Miła Pani ekspedientka oczywiście na zamówienie załatwi mi także to czego na półkach akurat brak.
Nie muszę chyba jednak dodawać, że biznes jest dla mnie osobiście nie opłacalny w przypadku kiedy nagle samochodem do Polski jedzie ktoś z znajomych. Dlatego zawsze w kalendarzu zapisuję co chciałabym z aby mi przywieziono, za czym najbardziej tęsknię i czego mi brak...
Na pierwszy rzut zawsze idą leki. Tu w Anglii wszystko leczą paracetamolem a witaminy jakoś nie przypadają mi do gustu, dlatego zawsze chętnie sięgam po zestawy z Olimp...
Dziś chciałabym jednak nie pytać Was o leki czy jedzenie, a o kosmetyki.
Bez jakich cudeniek nie wyobrażacie sobie życia i czego by wam brakowało za granicą? Co chciałybyście aby przywiozła Wam przyjaciółka z pobytu w kraju?

Czekam na Wasze odpowiedzi :)


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Wyjazd do UK - co zmienił w moim życiu

Przyczyną mojej nieobecności w świecie blogowym była decyzja o wyprowadzce do UK. Minęło sporo czasu, a ja nadal szukam stabilizacji. Pierwsza praca zamieniła się ostatnio w drugą, lepszą, taką która sprawia, że zyskałam dwie godziny czasu dla siebie. Nie spędzam już 10-11 godzin dziennie poza domem tylko 8, wracam w 4 ściany i zaczynam powolutku planować, układać sobie życie w nowym mieście, bo zmiana pacy oczywiście związana była w nowym miejscem zamieszkania.
Mam nadzieję, że po Wielkanocy uda nam się wprowadzić do własnego flata (mieszkania) a co za tym idzie, w końcu ponownie osiądę na swoim. Myślę, że poświęcę osobną notkę tematowi mieszkań i pokoi w UK, tymczasem, cieszę się, że znajduję coraz więcej czasu dla siebie a tym samym dla Was tu w świecie blogowym.
Czy wyjazd do UK zmienił coś w moim życiu? Tego możecie być pewne stu procentowo.
Pomijam w tym przypadku kwestię finansową, bo o tym chyba wspominać nie muszę. Chciałabym sięskupić na sobie...przede wszystkim,

praca po 11 godzin dziennie zimą rozbiła całkowicie moją chęć do ćwiczeń a także większej pielęgnacji a co za tym idzie, moje zużycia kosmetyczne definitywnie ograniczyły się do minimum. Praca przy żywności wymusiła na mnie brak skupiania się na makijażu, ponieważ wszelki przesyt był zabroniony a przede wszystkim nie miał najmniejszego sensu, gdyż w połowie dnia prawie nic z niego nie zostawało a ja osobiście czułam się potwornie. Czepek na włosach spowodował  brak skupiania się na fryzurze a co za tym idzie, najczęściej spinałam włosy gumką a także, musiałam je myć prawie co dziennie, chyba że ratowałam się suchym szamponem batiste (kocham UK za niskie ceny tych cudeniek!)
O lakierze do paznokci mogłam zapomnieć a poza tym moje skórki i dłonie uległy potwornemu wysuszeniu pod wpływem pracy rękami. Używanie kremu do rąk na linii było zabronione dlatego też wieczorna aplikacja na nic się zdawała...
Po tym wszystkim pewnie większość z Was pomyśli...Boże! Sto procent przytyła, zaniedbała się i teraz wygląda okropnie! Uśmiecham się do Was i mówię: otóż nie. Owszem, przybrałam 2 kg. Winę zrzucam na...niskie ceny jedzenia. Nadal gotuję sama, ponieważ uwielbiam to robić, ale mimo wszystko konsumpcji nie jestem w stanie się oprzeć. Śmieję się, że jestem uzależniona od jedzenia. Jest ono tutaj tak tanie przy codziennych zarobkach, że naprawdę moim zdaniem ciężko jest się człowiekowi oprzeć i odmówić sobie wspaniałości.
Przyznaję się bez bicia, fizyczna praca rozbiła całkowicie mój zapał do ćwiczeń. W tej kwestii na początku było mi bardzo trudno ruszyć się z kanapy, ale w pewnym momencie się udało i wzięłam się w garść. Teraz, kiedy czekamy za mieszkaniem i pomieszkujemy razem z naszymi znajomymi, ponownie wypadłam z rytmu, z braku miejsca do aktywności fizycznej, mimo wszystko nastawiam się na wielki powrót a wy na pewno się pierwsi o tym dowiecie.

Nowa praca sprawiła, że ponownie nabrałam wiatru w skrzydła. Większe miasto zachęca do uczęszczania na siłownię czy do kosmetyczki. Marzę o hybrydowych pazurkach ale na razie na pewno się z tym wstrzymam...najbardziej przygnębia mnie kwestia włosów. O odżywkach, maseczkach, jedwabiach, olejowaniu mogę zapomnieć, chyba że nie mam nic przeciw myciu głowy codziennie po pracy. Nie wiem czy ma na to wpływ wszędobylska wilgoć powietrza, czy też wina leży w angielskiej wodzie, ale moje włosy cierpią na permanentne przeciążenie i po połowie dnia na długości pojawiają się prześwity...powoli godzę sie z tym, że pielęgnacje ograniczam do szamponu do włosów (o ironio!)

Wpadam w rytm, wracam do żywych, i zamierzam coraz bardziej zapoznawać Was z moim światem.
Chętni? :)

Buziaki